Strona glówna
•
FAQ
•
Szukaj
•
Użytkownicy
•
Grupy
•
Galerie
•
Rejestracja
•
Profil
•
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
•
Zaloguj
Forum Codzienność wymieszana ze snami. Strona Główna
->
Stare zgłoszenia.
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Codzienność wymieszana z marzeniami.
----------------
Seria W Bloku.
Witamy na Radzyńskiego 8
----------------
Tutaj diabeł śmieje się w oczy.
Odrapane mury, jakieś parki, tam dalej kawiarnia.
Przechodnie.
----------------
Wynajem mieszkań.
Klatka schodowa.
----------------
Piwnica
Administracja
Ze świata żywych.
Na trzepaku.
----------------
O tych którzy malują życie innym.
Nowinki z podwórka
Balanga na trzepaku!
Napisy na murach.
Internet w bloku
Mieszkańcy.
----------------
Alicja Majer (upomnienie: III)
Anka Jaskólska
Zuzanna Kalkstein
Iwona Pilla
Michalina Cz.
Stasiek Gruziński
Wioletta Wojtyczak (zawieszone)
Plac zabaw.
----------------
ławeczka.
kserówka
Śmietnik.
----------------
Stare zgłoszenia.
Zsyp wiadomościowy
Martha Mosz (upomnienie: I)
Andrzej Ostrowski (upomnienie: III)
Diana Olszewska (rezygnacja)
Dorota i Kalina Leszczyńskie
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
bÓ.
Wysłany: Wto 18:05, 16 Wrz 2008
Temat postu:
hihihih. xdd
okok.
adres bloga:
w-ciszy-nocnej.blog.onet.pl
facjata:
Keira Knightley.
baa. xd
aga.
Wysłany: Pon 15:50, 15 Wrz 2008
Temat postu:
ehe, niech się zaloguje, poda adres itepe...
KillerQ.
Wysłany: Nie 21:16, 14 Wrz 2008
Temat postu:
No to przyjęta? XD
aga.
Wysłany: Nie 20:55, 14 Wrz 2008
Temat postu:
a ja za xddd może nie będzie tak źle
Delusion.
Wysłany: Sob 11:27, 13 Wrz 2008
Temat postu:
a ja nie wiem.
No niech będzie na tak.
a jak odejdziesz `za chwilę` to nogi z dupy powyrywamy. ;]
Bell.
Wysłany: Pią 20:22, 12 Wrz 2008
Temat postu:
Neutralna znaczy neutralna.
Nie mam zdania w tej sprawie, proste ; P
Gość
Wysłany: Pią 20:19, 12 Wrz 2008
Temat postu:
z przechyłem na tak, czy nie? xdd
<leżę>
ń.
ń zwinę żagli (:
Bell.
Wysłany: Pią 20:13, 12 Wrz 2008
Temat postu:
I tak jestem neutralna ; P
Asterisque
Wysłany: Pią 20:12, 12 Wrz 2008
Temat postu:
Jeśli nie zawiniesz się po miesiącu lub dwóch to oczywiście jestem za. ;D
bÓ.
Wysłany: Pią 20:11, 12 Wrz 2008
Temat postu:
noo...
wiesz...
identifity...
ktoś był łaskawie przeczytać moje notki? oO
LH, znasz powody.
Hogwart, wiadomo...
ale 'w bloku' to coś innego.
(;
Bell.
Wysłany: Pią 20:07, 12 Wrz 2008
Temat postu:
Ja właściwie jestem neutralna, bo wiem jak skończyła się twoja przygoda na każdych innych seriach. ;P
KillerQ.
Wysłany: Pią 19:56, 12 Wrz 2008
Temat postu:
No i gitara gra xD
No a jak, że za <69
bÓ.
Wysłany: Pią 19:45, 12 Wrz 2008
Temat postu: oO. <martwa>
1.
Aleksandra vel bÓ.
2.
16.
3.
a ja na żadnym ń pisze... ee... mogę dać próbkę?
- Błagam cię – jego ton, przepełniony troską i błaganiem nie robił na niej najmniejszego wrażenia.
Siedziała, jak gdyby nigdy nic, na wygodnej kanapie obitej czarną skórą. Długie, czarne włosy spięte miała w fikuśny, zalotny kok. Niesamowicie błękitne oczy podkreślone czarną kredką. Paliła papierosa z niesamowita nonszalancją, której gwiazdy z lat dwudziestych mogły jej tylko pozazdrościć. Uśmiechała się drwiąco do przystojnego mężczyzny stojącego, niczym posąg w ciemnym kacie jej, bo już praktycznie należał do niej, przestronnego pokoju. Jego dłonie zwisały bezwładnie wzdłuż tułowia, a w bursztynowych oczach malowała się rozpacz. Na jego twarzy mieszało się pełno emocji. Począwszy od, nadal trwającego, zmieszania i zaskoczenia, poprzez strach i błaganie.
- Możesz sobie pobłagać – powiedziała z wyrafinowanym okrucieństwem.
- Julie... – wyglądał, jakby zraz miał się popłakać – jesteś moją córką i nie mogę cię wyrzucić z mojego domu. Ale...
- Ależ... Oczywiście... – zgasiła papierosa. – Wiesz, wtedy, kiedy wszystko ci wygarnęłam, miałam rację – splunęła krwią na podłogę. – Zawsze byłeś egoistycznym palantem, nigdy nie kochałeś mojej matki! – Wstała. Carlisle zacisnął dłonie w pieści. – Wolisz tą całą... Esme – imię kobiety wypowiedziałam z paskudną pogardą.
Jej oczy zaszły czerwoną mgiełką.
- Nienawidzę cię. Nienawidzę z całego serca – z kącików jej oczu popłynęły krople krwi, jej łzy. Szybko otarła je opuszkami palców.
Podbiegła do drzwi. Doktor Cullen w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstek, gdy ta położyła dłoń na klamce. Delikatnie acz bardzo stanowczo, obrócił ją w swoją stronę i przytulił jej drobne ciało, do swego umięśnionego torsu.
Spektakl podziałał.
Wiedziała, że już bez przeszkód może panoszyć się i rządzić w domu Cullenów. Uśmiechnęła się lekko pod nosem, a gdy jej ojciec odsunął ja na wyciagnięcie swych ramion, ponownie przyodziała maskę, z miną biednej, pokrzywdzonej dziewczynki. Otarł zaschnięte kropelki krwi z jej bladych policzków, ale na chwilę się na nich zatrzymał.
Nie chodziło a samą, jedwabistą fakturę i liliowy kolor, lecz o to, że jej policzki były ciepłe, ciepłe, jakby...
- Polowałaś. – Szepnął ze zgrozą. Strzepnął jego dłoń z twarzy.
- Tak – odparła dumą. – I niestety, ja poluję na ludzi. Nie trzymam się twoich – uśmiechnęła się nieco ironicznie – notabenę dość idiotycznych zasad. Szanuję je... Ale ja muszę... na prawdę...- znowu grała, a biedny Carlisle połknął haczyk i pokiwał głową, że rozumie, toleruje i się zgadza na te zasady.
Poprawiła włosy i sukienkę, machinalnie, miała już to wyrobione.
- Chyba pora ogłosić dobra nowinę reszcie TWOJEJ rodziny.
- To będzie teraz i twoja rodzina – uśmiechnął się promiennie.
Pocałował ją w czoło, a jej twarz wykrzywił obrzydliwy grymas obrzydzenia...
~+~
Zacznijmy nasza historię banalnie; obudziła się tak, jak zawsze, wieczorem, gdy księżyc powoli wstawał na nieboskłonie, lecz widać było niewielką poświatę dnia minionego. Odsłoniła ciężkie kotary swego łoża, a następnie rolety. Widziała swoje odbicie w wypolerowany oknie. Oparła się jedna ręką o jego ramę, zaś drugą przetarła oczy. Przez kilka drobnych minut wpatrywała się w blednące światło na horyzoncie. Westchnęła przeciągle i poszła do łazienki.
Ale czy ty, szanowny Czytelniku masz ochotę wczytywać się w banalne życie Julienne Benefici, jak to się myje, budzi i ‘je śniadanie’? Wątpię. Nie mam zamiaru tu pisać takich banałów. Chcę opowiedzieć historię jej życia, jej długiego i pełnego wybojów żywota, które, według pradawnej Przepowiedni i Ducha Kayhmana, miał trwać wiecznie. Jednak jakąż to role odegrał ów Duch? Wszedł on bowiem w onegdaj panując Egiptem królową Akashę, która stworzyła ze swego małżonka Enkila Wampira. Przez dwie noce i dwa dni pili oni krew ludzi. A ze względu na niebezpieczeństwo jakie na nich czyhało, zasnęli snem wiecznym i nienaruszonym, i tak oto narodziła się legenda o Tych, Których Należy Strzec. Rozgłaszano wszem i wobec, że jeśli zginą oni, zginą wszystkie Wampiry.
W związku z powyższym, pewien młody, przystojny i nad wyraz ambitny pastor, z powołania perfumiarz, pogromca wszelkich For Wyższych, alias Wampirów, porwał Julienne, jakoby byłą ona Pradawną, Niezwyciężoną Istotą Przybyłą z Nieba. Ów indywiduum podawało, że jest ni mniej, nie więcej aniżeli Diabłem w czystej postaci. Pragnął jej, ale bardziej marzył o jej śmierci, czytaj; oczyszczeniu świata ze zła i złożenia daru Temu Najpotężniejszemu, gdzie ‘Ten’ i ‘Najpotężniejszy’ wcale nie są kolejnymi ‘przydomkami’ Boga.
Szła ciemnymi ulicami Paryża, gdzie onegdaj stały cudowne kamienice urządzone w stylu wiktoriańskim. Jeszcze gdzieniegdzie można było zobaczyć PUBy, które były dawno temu wspaniałymi domami, bogatych Paryżan. Czasami można było poczuć tą cudowną woń kadzidła używanego dwieście lat temu w katedrze Notre Dame, albo zapach perfum dziwki z najlepszego paryskiego burdelu. A dalej gdzieś przemknęło jakieś wspomnienie zapomnianego piekarza, cygana, który tańczył na festynie, albo bogatego pana z pieskiem, spieszącego do Théâtre De Vampires na niesamowity, krwawy spektakl. Podczas którego dokona się mord na niewinnej kobiecie, a on nieświadomy zbrodni, jaka dokonała się na scenie, na jaką biernie patrzył, przyłączy się do ogólnie panującej salwy oklasków na cześć Armanda le Perrault, Gwiazdy Wieczoru. Wampira odgrywającego niesamowicie ważną rolę w życiu panny Benefici.
Kiedy, jako dość młoda Wampirzyca, żyjąca zaledwie sto pięćdziesiąt lat z Mrocznym Darem, przybyła do Paryża, myślała, że jest On potężny i piękny, i pozbawiony tego żalu, skrupułów czy skruchy, które czułą ona. Pragnęła jego miłości i zrozumienia. Pragnęła tego rozpaczliwie. Ale On był tylko niszczycielem, tak jak i ona, jeszcze bardziej bezlitosnym i przebiegłym. Pokazał jej, że jedyne, na co mogła i może liczyć, to jeszcze głębsze pokłady zła, dalsze wtajemniczenia w bezwzględność i chłód, do którego musiała dojść, który musiała poznać, aby ukoić w końcu ten ból. Ból rozłąki i samotności, płynącej z posiadania Mrocznej Krwi. Ale zaakceptowała to. Miłość, namiętność, które w niej widział, i które ona kochała mu pokazywać, wygasły, wypaliły się. Straciły na mocy i została jedynie subiektem. Teraz widzi w niej po prostu tylko swoje odbicie. Jeszcze bardziej bezwzględną i wyszkoloną Machinę Zagłady, Siewcę Śmierci, jak niektórzy raczą nazywać Wampirów. Została odtrącona i ponownie się zgubiła, a szukając odpowiedniej ścieżki znowu trafiła w ramiona swego oprawcy, Mariusa de Romanus. I z nim oraz jego ‘bratnią dusza’, towarzyszką niedoli, Veroniką, do Drezna. Bo ona była tylko niewolnicą Mariusa i Armanda. Ulegała mocy i czarowi potężniejszych, a potem tak boleśnie doznawał prawdy płynącej z ich nauk i obojętności. Cierpienie, które odczuwała, spowodowane było brakiem tego uroku i czaru, mocy, pod którymi zawsze się znajdowała, lecz tylko jako uczennica, nigdy jako mistrz. Była tylko niewolnica siebie i swoich lęków.
Doszła do majestatycznego budynku, zbudowanego z pobielanej cegły. Po jego ścianach wiły się gałęzie trującego bluszczu, które idealnie pasowały do przeznaczenia Teatru Wampirów. Zauroczenie, odurzenie, piękno i śmierć. To kreowało teatrem i aktorami, to było ich główną i niezbita zasadą. Byli niczym narośl rakowa na łodydze wspaniałej i soczystej róży. Niszczyli od środka, po cichu i praktycznie niewidocznie, a przynajmniej niezauważalnie dla zwykłych śmiertelników, dla których liczył się tylko wyborny spektakl. A Julienne, tak jak się spodziewała, zastała na przepięknych schodach ich, ukrytych w cieniu portyku teatru, za wspaniałą kolumną w stylu jońskim. Ona w obcisłej czerwonej sukience, on w czarnym garniturze skrojonym na miarę. Wyglądali jak para kochanków, którzy uciekali przez światem, albo, jak to w melodramatycznych filmach bywa, przed deszczem chowali się w cieniu wspaniałego teatru, a samotna skrzypaczka im przygrywała, gdy się całowali.
- Cześć. – Zaczęła pewnie. Spojrzeli na nią zdziwieni.
W świetle księżyca wyglądała zjawiskowo. Jej czarne włosy lśniły, dopasowana i seksowna sukienka opinała jej grzeszne kształty, delikatnie powiewała na wietrze wprost z nad Sekwany. Nogi w szpilkach na dziesięciocentymetrowym obcasie bolały ją niemiłosiernie, ale robiła dobrą minę do złej gdy, jak zawsze, tylko po to, by zachować klasę i szyk. Miała nagą szyję, nagie przeguby, tylko niewielki pierścionek z białego złota, z osadzonym diamentem, miała do niego niemały sentyment.
Uśmiechnęła się do nich niepewnie i przysiadła. Spojrzała wyzywająco najpierw na Veronice, potem na Armanda. Nic nie powiedzieli. Rudowłosa delikatnie objęła ją ramieniem, zaś Amadeo nieco się uśmiechnął. Ze szczęścia, lecz z odrobiną zakłopotania.
Lecz o tym, Kroniki Wampirów niezmiennie milczą...
<boi sie>
4.
Bo byłam [i chyba mam to we krwi] blokerką.
I moja kochanka KillerQ mnie namówiła ; *
Bardzo spodobała mi się ta seria.
I po prostu, pragnę do niej należeć. (:
5.
eghm eghm.
gł:
Natalie Portman, albo Keira Knightley [zależy która zajęta ; d]: Aleksandra ewa Weronika Goryszewska.
Eric Bana [dla KillerQ ; *] - Robert Andrzej Kaczmarczyk.
poboczne:
Christina Ricci - Urszula Maria Mieczkowska.
Kristen Dunst - Maja Justyna Zych.
Heath Ledger - Marcin Konrad Ketonowski.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Theme
FrayCan
created by
spleen
&
Download
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin